poniedziałek, 5 marca 2012

Paryż ? - Nie ma takiego miasta, jest Paryżewo

Czasem uleganie namowom kobiety wychodzi na dobre i tak było w tym przypadku, mimo że minęło kilka lat wspomnienia sa jak żywe.
Wszędobylskie metro, tłumy ludzi, doskonałe śniadania z piekarni na dole, różowy pokój hotelowy, to duże stalowe i zabytki wszelakie. Dobra nie przebrane, nie zrabowane i nie sprzedane, nie do ogarnięcia… przedmioty i budynki które widziałem w TV lub w książkach, klimaty o których słyszałem w artystycznych spelunkach… zaskakujące sytuacje gdzie gwar zamieniał się w spokój małego stolika a szybkie tłumne arterie w powybrzuszany leniwy chodnik… 2 światy, dla turysty i lokalesa, sklepy z pamiątkami i najlepiej wydane 2 euro u hindusa  (parasolka bo lało jak cholera), mikro boulangerie  i bachantyczne cuda cukiernika Pierre'a Herme, stary Quasimodo z Notre-Dame i szalony pościg wg kodu Davinci w kościele Św. Sulpicjusza (Saint-Sulpice), całodzienne mrowie turystów i nocna zmiana włóczęgów miejskich, ekskluzywne sklepy na Polach Elizejskich i koszowe zakupy na wzgórzu Montmartre (ulubiona czapka)…

A nade wszystko smaki… płatki rózy z malinami, cuchnący kawał serowej breji, cienki słodko gorzki placek, frytki z majonezem, morskie wielonogi ze ślimorami…

Czy wrócę do Miasta Świateł ?? chciał bym… :)




 widok z okna
 poranne zamiatanie rynsztoka, co rano o 7 puszczano wodę która zmywała brudy nocy...




































































































































































































































































zwiedzali Paryżewo:
Martuch
Elgonczo

1 komentarz: