piątek, 11 maja 2012

wyjazdowe - Cypr


Zawsze zastanawiałem się co można robic jak jest ciepło, z czasów dziecinnych kiedy napieprzało się patykiem w mrówki zostało mi pewne upodobanie do ciągłego pozostawania w ruchu, dlatego ogromnie cieszyłem się kiedy na Cyprze okazało się że nie tylko jestem skazany na wegetacje w basenie z drinkiem ale tez stanę się uczestnikiem ciekawej wyprawy. Cypr zaskakuje wielokrotnie, zaczynając od plantacji owocowych z niebieskimi workami foliowymi na kiściach bananów czy niebywale smaczna pomarańczą zerwana prosto z drzewa.  Posmakowałem wina i dalej nie wiem czym się ludzie zachwycają?  J tajemniczo wyglądają drzewa oliwne które maja po 1000 lat… ale oliwek wprost z drzewa nie polecam… koszmarny smak J
Po drodze odwiedziliśmy jakąś Afrodyte ale nie było jej na skale mimo że się umawialiśmy.  Potem wizyta z starym domu na wzgórzu … ale goście mieli widok J
Przecinając wyspę skosem mijaliśmy fajne widoczki, jakieś rośliny które tylko tam rosną, opuszczone wioski i osła, dziwne … bo jego brat bliźniak był po 2 stronie wyspy.
Jako społeczeństwo katolickie udaliśmy się zobaczyć relikwie na wyspie, głowę św Łazarza, tak tego wskrzeszonego… jak widać wskrzeszenie nie było trwałe.  
Deserem wyprawy było szaleństwo w pieknej wodzie i kosztowanie tego co złapali w sieci J tylko tort z ośmiornicy się nie udał bo się ruszał…
Cypr spełnił jedno z moich życzeń … zatańczyłem zorbe w greckiej tawernie … J









































































































Cyprysił - Elgonczo